Jak już co roku też na koniec obecnego sezonu zrobiłem podsumowanie wartości
temperatur zarejestrowanych przez moje czujniki przez ostanie kilka lat by
sprawdzić jak to faktycznie z tym ciepłem było.
Ano zapatrzeni w telewizyjną narrację męczyliśmy się z zakrętkami do butelek
i potem są efekty. Tak się kończy ślepe zapatrzenie w unijne pierdoły
klimatyczne. Niestety ocieplenie wyhamowało bardzo gwałtownie a rok miniony
okazał się najzimniejszym od 4 lat a w ciągu ostatnich kilkunastu tylko 2021
był chłodniejszy.
Poniżej wyniki z ostatnich 4 lat i wyliczenie łącznego SAT oraz SAT z
uwzględnieniem kryterium dekady. Zarówno SAT jak i SAT dekady jest sporo
niższy niż w roku ubiegłym wyraźnie wskazuje że ocieplenie nie dotarło. Nie
zanotowałem wielkich chłodów na wiosnę, jedyną anomalią okazał się maj
zimniejszy od kwietnia. Na jesieni przymrozki przyszły późno oraz nie były
na tyle wysokie by zbyt wcześnie zatrzymać wegetację.
Co to jest SAT i dlaczego jest istotny w uprawie piszę więcej TUTAJ. Poniżej zaś w tabeli zbilansowane miesięczne wartości temperatur za ostatnie cztery sezony, które dodatkowo analizuję na wykresach w dalszej części artykułu.
Trend kształtowania się SAT przez lata w których prowadzę pomiary
prezentował się jak niżej. (UWAGA: wskazania w latach 20213/2014 są lekko zawyżone z uwagi na
złą lokalizację czujnika).
Rys.1 Wartość SAT w kolejnych latach.
Wartości liczbowe mniej wtajemniczonym pewnie niewiele mówią dlatego
porównałem ostatnie cztery lata na wykresach gdzie pokazałem odpowiednio:
To co rzuca od razu się w oczy to, jak śpiewała kiedyś Kora, "wyjątkowo zimny maj". Do tej pory nie było takiej sytuacji by kwiecień był cieplejszy niż maj
i zapewne przełożyło się to na późniejsze dojrzewanie krzewów. Szybki start
po którym niestety trochę za zimno do optymalnego wzrostu. Dobrze że długa i
pogodna jesień pozwoliła odmianom dojrzeć w wystarczającym stopniu by udało
się owoce zebrać. Parametry zbioru podejrzewam że nie tylko u mnie mogłyby
być ciut lepsze a więcej brixów w moszczu napewno by nie zaszkodziło.
Generalnie trochę mało ciepła właśnie w maju gdzie wegetacja przyhamowała i
w samym lecie kiedy upały powyżej 30C można było policzyć na palcach jednej
ręki przełożyły się na niższą zawartość cukru podczas zbioru. Czego
brakowało? No właśnie ciepła. Brak temperatur powyżej 30C łatwo było odczuć.
Niestety jesteśmy na skraju obszaru optymalnej uprawy i każda anomalia
pogodowa automatycznie odbija się na plonowaniu i gromadzeniu cukru w
jagodach.
Na wykresie przyrostowym już wyraźnie widać że miniony rok był przekrojowo
najzimniejszym z ostatnich lat. Jak więc jest z tym ociepleniem ? Patrząc
całościowo przez kilkanaście ostatnich lat nic nie wskazuje na to że
cokolwiek nam się ociepla. Pisanie ze planeta płonie to bzdura,
przynajmniej w realiach Polski bo te sobie analizuję dokładnie. Z jednym
zastrzeżeniem, dotyczy to okresu wegetatywnego czyli wiosna, lato,
jesień.
Co innego zima, tu już pewnie większość zaobserwowała znaki, które starszym
nasuwają wspomnienia w stylu "kiedyś to były zimy". Tak zima to ten
okres gdzie ocieplenie widać gołym okiem. Widać to co dla winorośli jest
mało pozytywne. Dawna zima gwarantowała zarówno uśpienie krzewów przez okres
mrozów jak i puchowe okrycie zabezpieczające pąki. Mrozy też niszczyły mniej
odporne szkodniki. Obecnie dodatnie temperatury w zimie mogą wprost
prowadzić do nieszczęścia jakim jest "rozhartowanie krzewów" (o czym więcej
poniżej).
A jak z sytuacjami ekstremalnymi ? Poniżej jeszcze kilka słów o
przymrozkach.
MRÓZ NA PRZEŁOMIE ROKU
Największe mrozy docierają do nas na przełomie roku, najczęściej w styczniu.
Często przychodzi "bestia ze wschodu" i zamienia wszystko w śnieżną i
lodową skorupę. Generalnie w moim regionie zimy zazwyczaj bywają bardzo
śnieżne (ostatnio niestety coraz rzadziej) a puchowa kołderka to idealne
zabezpieczenie winnych krzewów. Ważne jest zabezpieczenie młodych nasadzeń a
także korzeni które są mniej odporne niż uśpione pąki. Uszkodzenia w zimie
najczęściej powstają po tzw. rozhartowaniu krzewów, czyli po okresie
wysokich temperatur która budzi pąki. Wtedy nawet mały mróz jest szkodliwy.
Ostatnie rozhartowanie dotknęło mnie w 2023/24 i straciłem cały plon.
Ubiegły rok był pod tym względem łaskawszy co widać na wykresie, było
łagodnie zimno a mróz zupełnie nie przypominał jakiejkolwiek bestii. Obyło
się bez narzekania a i w plonowaniu uszkodzeń z zimy nie zaobserwowałem.
PRZYMROZKI WIOSENNE
Przymrozki wiosenne to coś co też daje mi często popalić. Poniższy wykres
jest na podstawie odczytów z uprawy koło domu w mieście i piki mrozowe nie
są tak efektowne jak na podtarnowskiej działce gdzie mam większość krzewów.
W tym roku niestety jak co roku musiałem ratować krzewy przed zimnymi
ogrodnikami. Jak widać przebieg przymrozków nie był tak intensywny jak
czasem bywało ale co nie okryte mrozem oberwało. Krzewy tradycyjnie
okrywałem namiotami z włókniny a przez dwie noce dodatkowo paliłem znicze.
Sposób prymitywny ale w tej lokalizacji gdzie nie mam prądu niestety jedyny
skuteczny.
PRZYMROZKI JESIENNE
Przymrozki jesienne to coś co kończy wegetację i zazwyczaj jeden mroźny
dzień (a właściwie noc) może pozbawić krzewów liści a to już świadczy o
definitywnym zbliżaniu się zimy. U mnie pierwsze przymrozki występują
zazwyczaj na przełomie września i października i nie są niczym złym. Grona
już zebrane a krzewy po przymrozkach przygotowują się już do zimy. W tym
roku pierwszy przymrozek zanotowałem na początku października. Jednak
lokalne październikowe przymrozki nie były specjalnie dotkliwe i spokojnie
przeniosły krzewy w stan snu zimowego.
A CO POD ZIEMIĄ
I na koniec jako ciekawostka czyli jak wygląda sytuacja pod
poziomem gruntu. To pytanie pewnie dręczy wielu a i mnie
kiedyś natchnęło myślą by to sprawdzić. Czyli jaka temperatura
jest pod ziemią tam gdzie zakopałem sztobry gdy na powierzchni
trochę mrozi. Wynik mnie zaskoczył bardzo stabilna temperaturą
a co najważniejsze powyżej 0C.
Pomiar wykonany pastylka Dallas w opakowaniu jajka
niespodzianki 20cm pod powierzchnią gruntu z 10cm powłoką
śniegu powyżej.






