sobota, 30 marca 2024

Winorośl 2024 - BBCH: 00...01

BBCH: 00 - "Przed sezonem."

(Kalendarzowo: 2024-03-29)

Co my tu mamy? No porobiło się, w Tarnowie padł rekord ciepłoty w marcu o czym można było poczytać w necie jak i w moim przypadku odczułem na własnej skórze. Zjarane ryło jak conajmnie podczas majówki. Trochę za wcześnie, ale lepiej w sumie jak grzeje niż jakby miało lać ;). 

Piękna pogoda na przełomie marca/kwietnia to u mnie nowość. Okres ten bardziej kojarzył mi się zawsze z deszczem i śniegiem a ostatnie lata częściej pokazywały śnieg na Wielkanoc niż na Boże Narodzenie.

Temperatura max 26,44C.

Tymniemniej sprzyja to pracom na działce więc i ja wykorzystałem kilka ładnych dni by trochę popchnąć do przodu przygotowania do sezonu. Czasem pytacie co teraz trzeba robić a ja odpowiadam "wszystko" a nawet jeszcze kilka spraw więcej ;). Na ale po kolei, w numerkach jak to inżynierowie lubią ;)


1. Poprawienie rusztowań - u mnie sprowadziło się do wymiany jednego słupka któremu pękł fundament i niestety pomału tracił swą stabilność. Kolejna sprawa to nasmarowanie towotem wszelkich części ruchomych rusztowania czyli wszelakich naciągów drutu, oraz sama regulacja drutów. Naciąg mam tylko na dolnych na pozostałych łańcuszki więc nie jest z tym źle.

2. Oczyszczenie drutów z pozostałości wszelakich części roślinnych jak zasuszone wąsy czy upierdliwe opaski z tapenera. 

2. Niwelacja terenu czyli zasypanie dołków po usuniętych krzewach, wyrównanie nierówności oraz ogólnie doprowadzenie terenu do stanu gładkiego ;)

3. Utylizacja kupy kompostowej i przygotowanie terenu na nowy profesjonalny kompostownik (o którym zapewne napisze niebawem jak tylko kompostownik powstanie). Zadanie jedno z nie najłatwiejszych bo sprowadza się do podsypania krzewów prawie toną kompostu co bardzo intensywnie wpływ na układ mięśniowo-kostny zasiedziałego przy komputerze projektanta. Ruch mi jednak nie zaszkodził bo co cie nie zabije to cię wzmocni :).

4. Jeśli chodzi o opryski to prysnąłem budzące się krzewy Topsinem, w którym ostatnio moczyłem sztobry do ukorzeniarki. Dwa w jednym i pewnie nie zaszkodzi a może nawet pomoże. Topsin obecnie wycofany więc nie polecam ale sam resztki postanowiłem zutylizować na krzewach mimo zakazu Unii Europejskiej.

5. No i na koniec trochę o planach na najbliższe dni. W drugiej połowie kwietnia nawożenie Florovit Agro Complex po którym niestety pracowite przekopanie rzędów i czekanie na sprzyjający moment na oprysk olejowy.

Poniżej jeszcze trochę o chorobach jakie czyhają na początku sezonu sezonu.

Chociaż zatytułowałem tę sekcję „choroby początku sezonu”, wiele z przedstawionych tu chorób stwarza zagrożenie przez cały sezon, ale wspominam o nich już teraz, ponieważ ich zwalczanie jest najważniejsze na początku sezonu, by je zwalczyć w zalążku i zapewnić sobie odpowiednią jakość plonów. Większość patogenów winogron preferuje świeże, soczyste tkanki i niedojrzałe jagody. Jeśli pozwolimy, aby choroba rozwinęła się na początku sezonu, kontrola pod koniec sezonu stanie się w najgorszym przypadku prawie niemożliwa, a w najlepszym razie niezwykle trudna (i kosztowna). Pilnowanie chorób na początku sezonu po prostu się opłaca.

Zarządzanie na początku sezonu koncentruje się przede wszystkim na pięciu chorobach: 

  • nekroza kory
  • czarna zgnilizna
  • mączniak rzekomy
  • mączniak prawdziwy
  • antraknoza 

Zauważyłem na swojej uprawie (zresztą potwierdzają to artykuły prasie i w necie) że obecnie zmienia się presja poszczególnych chorób i pojawiają się coraz to nowe. Problemem nie jest już tylko szara pleśń czy mączniaki. Coraz częściej słyszy się o infekcji czarnej zgnilizny czy właśnie antraknozy.

Odmiany różnią się podatnością na te choroby, ale ogólnie rzecz biorąc, najmniej podatne są odmiany typu labrusca, najbardziej podatne są odmiany vinifera, a odmiany mieszańcowe wypełniają przestrzeń między nimi. Trzeba zatem programy ochrony dostosować do swoich nasadzeń czasem właśnie pod kątem tych mniej popularnych a podobnie upierdliwych przypadłości.

Stan spoczynku to okres w rozwoju winorośli gdy wegetacja jeszcze nie ruszyła. Pąki są zamknięte a winorośl dopiero szykuje się do startu w sezon.

Opryski przed startem sezonu należy rozważać w zasadzie wyłącznie w celu:

  • usunięcia poważnego problemu z antraknozą (gdy miałeś silną jej presję w roku minionym), lub
  • jeśli prowadzisz produkcję organiczną/biointensywną, gdzie nie możesz sobie pozwolić na rozwinięcie się infekcji

Trzeba jednak pamiętać że i tak oprysk w okresie uśpienia winorośli nie zastąpi konieczności stosowania oprysków sezonowych i ze względów ekonomicznych nie należy się z tym zbytnio spieszyć. Jeśli w poprzednim sezonie miałeś dobrze przypilnowane choroby grzybowe to opryski przed sezonem nie są konieczne. Opryski w tym okresie jak wspominałem są najskuteczniejsze w zwalczaniu antraknozy, ale będą również działać na szarą pleśń, mączniaka prawdziwego i czarną zgniliznę. Nie mają natomiast specjalnego wpływu na mączniaka rzekomego. Opryski w stanie uśpienia zazwyczaj wykonujemy preparatami siarkowymi w odpowiednio zwiększonym stężeniu są to tzw. "opryski myjące". Zalecane stężenie siarkolu to 3% ale jedynie w okresie uśpienia pąków. Gdy pąki ruszą takie stężenie może je już uszkodzić.

Na rynku jest sporo preparatów siarkowych w tym wspomniany Siarkol. Ja osobiście w tym roku planuję opryski Microthiol 80 WG który wychodzi taniej.


wtorek, 12 marca 2024

Piwnice Antoniego - 2024

WINO: Piwnice Antoniego - 10.03

(Czyli "Ostatnie kuszenie Monarchy")

Kusił, kusił ... i skusił ;). Grzechem jest nie spróbować dobrego wina a takim jawił się w mej głowie tytułowy Monarcha, doceniany na wszelakich winnych targach i festiwalach. Championa nie zdobywają wina przypadkowe ... ale może zacznijmy od początku :)

Początek to już lata 80 kiedy to powstały pierwsze nasadzenia, w miejscu obecnego sadu i zapewne jak zwykle bywa nikt nie przewidywał (a może i przewidywał) że tak się to wszystko potoczy. Sympatycznie i ciekawie właściciel opowiadał o swoich włościach, komplementując zwłaszcza unikalne walory gleby na której powstała winnica. W ocenia pana Antoniego lokalizacja (w skali 1-6) zasługuje na 4,5 ale już warunki glebowe to 6+. Być może to właśnie sekret unikalnego smaku win które korzeniami wgryzają się w bagienne łupki zalegające pod wierzchnią lessową warstwą.
Dobra informacja jest taka, że właściciele planują powiększenie winnicy a nawet już poczynili w tym kierunku starania nabywając nieopodal winnicy kolejną działkę. 

Na winnicę przygnały mnie osobiście zapowiedzi dwu win, medalowy Monarcha, którego ostatnie butelki to ostatnia szansa by go sprawdzić, oraz mocno podstarzała (trochę przez przypadek, odnaleziona w jakimś zapomnianym zakątku) Bianka, którą lubię, uprawiam i chciałem się przekonać na ile dobre wino może z niej powstać.

Komentowana degustacja to dobry sposób na poznanie choć trochę technologii produkcji bo pytać można było o wszystko a sympatyczni panowie dwaj: Antoni i Damian bez zahamować opowiadali o swoich wyrobach, o uprawie i w zasadzie o wszystkim o co pytaliśmy. Osobiście trochę zdziwił mnie fakt że sporo ich win jest fermentowanych na naturalnych drożdżach ale może i to jest w jakimś stopniu klucz do sukcesu?  

Ale do brzegu i po inżyniersku czyli po kolei ;)


Pierwszym serwowanym winem był wytrawny Brzask, pół na pół Seyval Blanc i Johaniter. Wino już znałem bo to jeden z klasyków gospodarza. Klasyczne dobre białe wino, ale i z czystym sumieniem mogę powiedzieć że wszystkie degustowane wina były dobre a niektóre bardzo dobre.

Kolejna do kieliszków wjechała Perła Kokocza, nieco słodsza, bardziej aromatyczna zapewne za sprawą Aurory która wraz z Bianką tworzy harmonijną całość. To wino bardziej uniwersalne trafiające zapewne do szerszej grupy odbiorców.

No i teraz zaczęło się już tylko lepiej. Odnalezione butelki zapomnianej przez gospodarzy Bianki poniekąd stały się też pretekstem do tej prezentacji. Wino z roku 2018, które gdzieś się zapodziało i przez przypadek zostało odnalezione to dobra okazja sprawdzić co się w butelce podziało mimo że nie była leżakowana w optymalnych warunkach piwnicy. I dobrze że tak się stało jak się stało bowiem naprawdę wino robiło wrażenie. Na białe wino to już spory wiek ale podejrzewam że tak długie leżakowanie wyszło akurat w tym przypadku tylko na dobre. Osobiście przywodziło mi na myśl węgierskie Tokajskie Hárslevelű. I mimo że pachniało lipą to zaręczam lipy nie było ;).

Po serii białych przyszła pora na wina czerwone. Pierwsze do testów poszło Rondis i jak nie trudno się domyśleć powstało z odmiany Rondo. Lekkie półwytrawne wino, macerowane tylko 12 godzin co znalazło oczywiście odbicie w kolorze, i przyjemnej lekkości. Osobiście jako posiadacz Regenta przyzwyczajony jestem do masywnej budowy wina ale to mi akurat bardzo smakowało.

No i przyszedł czas na atrakcję nr 1 czyli czerwonego Monarchę (Monarch 100%). Wino zupełnie inne niż poprzednie, fajnie zbudowane, czuć taniny i mocną konstrukcję. Jak pisałem championa nie dostają wina niedobre. Tu się poprostu wszystko zgadza. Bukiet, smak, można mlaskać i się zachwycać ;).

Ale nie samym winem zajmują się gospodarze, pasieka to ich druga pasja a na chętnych czekały przygotowane testowe ziołomiody lub octy. Zależy kto w czym gustuje.

Po degustacji jeszcze tylko "face to face" z gospodarzem i niestety czas w drogę powrotną.

Generalnie widać że "wina ojca i syna" to dobre przedsięwzięcie przynoszące założone efekty. 

A tytułem mowy końcowej wypada życzyć gospodarzowi by doczekał aż korzenie jego krzewów osiągną poziom wód oligoceńskich co jeszcze bardziej powinno podbić smak ich owoców :).