Zima i po zimie, chciałoby się powiedzieć witaj nowy sezonie, ale w moim przypadku pewnie przyjdzie mi powiedzieć: "no i po sezonie" :(.
Po winnicy przeszedł zimowy armagedon i niestety spacer między szpalerami to obecnie jak przechadzka po polu bitwy gdzie wkoło trup ściele się gęsto.
Straty są wielkie ponad 50% nasadzeń chyba szlag trafił a owocowanie zapowiada się ledwie na kilku krzakach. Niestety spowodowała to kumulacja nieszczęść oraz mojej ufności w ocieplenie klimatu co okazało się totalną bzdurą a wiara w wypisywane przez klimatologów prognozy czy nawet sugerowanie się prognozami meteo to jak korzystanie z pomocy szarlatanów ;)
Ale po kolei przejdźmy do anatomii klęski:
1. Odkąd prowadzę pomiary na winnicy szczegółowo analizowałem warunki zimowe, które wskazywały że min temperatura w zimie to jakieś -19C. Uśpiło to moją czujność i stwierdziłem że po 5 latach okrywania pracowicie wszystkich nasadzeń w tym roku okryję tylko nasadzenia 1-roczne. No i stało się, zanotowałem -25C i spowodowało to wymrożenie wszystkich pąków powyżej linii śniegu. Linia śniegu to niecałe 10cm więc w przypadku wielu krzaków jest to wymrożenie 100% pąków.
2. Niezapowiadany przez prognozy przymrozek wielkanocny z niedzieli na poniedziałek. Niestety wróciłem późno z wyjazdu do rodziny bo prognoza przewidywał minimalnie 0C. Tymczasem koło 1:30 już było -1.5C i dałem radę okryć i rozpalić znicze tylko w przydomowym ogródku. Niestety większość nasadzeń mam w odległej o kilkanaście km działce co w środku nocy nie dało mi szans na jakąś interwencję. Rezultat tego taki że nawet to co przetrwało zimę ugotował przymrozek wiosenny który sięgnął jakichś -3C. Różnica 4C w prognozie na bieżący dzień to już grubo i tego prognostykom długo nie zapomnę ;).
Powyższe piszę ku przestrodze, by ktoś kto to czyta nie popełniał błędów które ja już boleśnie odczułem. Trzeba mieć świadomość że uprawa winorośli w naszym klimacie to jednak balansowanie na granicy i często najmniejsze niuanse grają rolę. Mróz ściele się nisko i chadza czasem zupełnie nielogicznymi ścieżkami a różnica zaledwie o 1C to albo brak uszkodzeń mrozowych albo 100% uszkodzenia. Często lokalizacje oddalone o zaledwie kilka km mogą mieć zupełnie różne efekty mrozowego przejścia a i wpływ wiatru jest niebagatelny.
O szczegółach mrozowego przejścia poinformuję jak tylko odkryję winorośle i dokładnie zdiagnozuję straty. Poza tym musi minąć frustracja spowodowana powyższym zwana potocznie wkurwieniem.
Poniżej lista strat.
Witam,
OdpowiedzUsuńjakich zniczy uzywasz do ogrzewania winogron?
Tomek
Jak pisałem okryłem tylko nasadzenia przy domu (ok 40 krzaków) więc wiele tego nie było. W szpalerach miałem na pierwszym drucie rozpiętą włókninę namiocik więc niewielki, przy każdym krzaczku dawałem małego teelighta. W kilku miejscach (gdzie włóknina była w wyższej formie np. przy pergoli) zapaliłem zwykłe wkłady do zniczy. Pojedyncze nasadzenia przykryłem 25 litrowymi doniczkami, Do każdej też wrzuciłem małego teelighta. Chodzi o podniesienie temperatury zaledwie o jeden (jakże jednak ważny) stopień. Jedno czego wtedy trzeba pilnować to czas zapalenia bo teelight wystarcza tylko na kilka godzin. Ja odpalałem tak o 2:00/3:00 gdy już przy gruncie robiło się niebezpiecznie.
Usuń